Michał BOMASTYK | Wyrzuceni poza społeczeństwo: Uchodźcy w Europie Zachodniej


  Człowiek jak powiada francuski filozof egzystencjalny Jean-Paul Sartre w książce Byt i nicość jest skazany na wolność. Wynika to z tego, że byt ludzki samodzielnie decyduje o sobie samym jest swym własnym prawodawcą. Możemy więc przyjąć, że jego egzystencja jest swoistym projektem, podczas którego człowiek dookreśla własną podmiotowość i może ponosić odpowiedzialność za siebie samego oraz za inne jednostki żyjące w społeczeństwie. Bycie wolnym jest warunkiem działania to znaczy transcendowania, czyli jak dookreśla to Simone de Beauvoir w Drugiej płci, przekraczaniem granic własnego człowieczeństwa. Jeśli jednostka nie transcenduje, to wówczas ogarnięta jest immanencją – egzystencjalną stagnacją, która pozbawia ową jednostkę wolności i swobody konstruowania własnej podmiotowości [1].

W tym miejscu warto podkreślić, że człowiek jest istotą społeczną – żyje pośród innych ludzi nawiązuje z nimi relacje etc. Potrzebuje innych do tego, by móc poprawnie w społeczeństwie funkcjonować. Szczególnie pragnie tolerancji i akceptacji dla własnych działań, gdyż daje mu to poczucie społecznej niezależności a także wzmacnia jego własną wartość, niezbędną do osiągania egzystencjalnych celów. Gdy zaś jednostka przestaje być niezależna społecznie, to wówczas poczucie jej własnej wartości spada. Jednostka ta popada wówczas w egzystencjalną niemoc – czuje się nieakceptowana, niedowartościowana, wyobcowana i wyrzucona poza społeczeństwo. Wydaje się, że w społeczeństwie europejskim wiele osób czuje się wyobcowanych. Jedną z nich są uchodźcy – osoby, które zostały zmuszone do opuszczenia swojej ojczyzny z powodu wojny lub klęsk żywiołowych.

Uważam, że uchodźcy stanowią najbardziej znienawidzoną grupę społeczną w krajach Europy Zachodniej (por. www.uchodzcy.info; także profil na Facebook’u; również badanie CBOS-u Postawy wobec islamu i muzułmanów). Są grupą, której świadomie odbiera się wolność oraz utrudnia transcendencję. Czynią to mieszkańcy krajów europejskich, którym nie podoba się, że obcokrajowcy zasiedlają zamieszkiwany przez nich europejski teren. Ośmieszają uchodźców, stosują wobec nich przemoc fizyczną i symboliczną. Jako przykład można przytoczyć artykuł z początku lutego bieżącego roku, zamieszczony w niemieckim tabloidzie Bild, w którym to było napisane, że podczas ostatniej nocy sylwestrowej imigranci z Bliskiego Wschodu molestowali seksualnie kobiety we Frankfurcie. Tydzień później redakcja pisma przeprosiła za mówienie nieprawdy. Polskie środowiska nacjonalistyczne z kolei demonstrują z transparentami na których umieszczone są hasła:„Jesienią zamiast liści będą wisieć islamiści” czy „Tu jest Polska, nie Bruksela, tu się ISIS-u nie wspiera”. W przestrzeni internetowej natomiast pojawiają się treści typu: „Przyjmijmy wszystkich uchodźców. Infrastrukturę już mamy” wskazując na były obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau. Inna z kolei grafika internetowa(mem) przedstawia zamaskowanych mężczyzn, prawdopodobnie przed tak zwaną „ustawką”, którzy mówią, że czekają na uchodźców. Można jeszcze długo wymieniać i wykazywać, jak bardzo Europejczycy nienawidzą uchodźców. Myślę jednak, że przede wszystkim należy zastanowić się, jakie jest źródło owej nienawiści? Wydaje się, że źródłem jest strach, obawa przed tym, że uchodźcy odbiorą Europejczykom wolność, że ich uprzedmiotowią, utrudnią transcendencję. Dlatego też Polacy – jak wskazują badania socjologiczne Centrum Badania Opinii Społecznej – nie chcą, żeby zatrudniać w Polsce obcokrajowców, ponieważ odbierają Polakom pracę (Badanie Między patriotyzmem a nacjonalizmem). Pisząc na temat owego źródła nienawiści możemy także wymienić strach przed utratą tożsamości narodowej. Nierzadko bowiem uchodźcy są prezentowani jako najeźdźcy, którzy mieliby odebrać Europejczykom ich europejskość. Pytanie jednak, czy przedstawianie uchodźców jako zaborców i najeźdźców jest zasadne?

Zauważmy, że uchodźcy przybywają do obcej przestrzeni kulturowej, geograficznej, pośród której są zagubieni, przestraszeni, ponieważ otaczają ich ludzie posługujący się odmiennym językiem, wyznający inną religię, mający odmienne światopoglądy oraz posiadający odmienny wygląd zewnętrzny. Nie ulega wątpliwości, że w takiej (obcej) sytuacji egzystencjalnej uchodźcy nie są silnymi społecznie jednostkami. Bynajmniej! Ogarnięci immanencją nie mogą swobodnie działać i transcendować oraz dookreślać swej podmiotowości. Dodajmy do tego, że sytuację utrudnia to, że uchodźcy nie cieszą się obywatelskimi swobodami  jak mieszkańcy społeczeństw przyjmujących. Jakże więc można mówić, że uchodźcy zagrażają obywatelom państw europejskich? W tej perspektywie obawy Europejczyków okazują się irracjonalne. Niemniej jednak spora część spośród nich tkwi w przekonaniu, że uchodźcy stanowią dla nich realne zagrożenie. Postępują tak dookreślając uchodźców jako Obcych, przerażających,  strasznych, obrzydliwych, plugawych i niebezpiecznych. Wyobcowując Europejczycy uzurpują sobie prawo do tego, aby usytuować ich poza społeczeństwem, żeby nie byli „jednymi z nas”; Obcych bowiem łatwiej jest upokarzać a nawet czynić z nich Wrogów, traktując niczym „społeczne śmieci”.

W Europie Zachodniej uchodźców z Bliskiego Wschodu nierzadko postrzega się jako „ludzkie odpady”, z którymi za bardzo nie wiadomo, co zrobić. Jeśli już znajdą się na terenie jednego z europejskich krajów takich jak na przykład Grecja, Włochy, Francja, Niemcy, to lokowani są w jednym miejscu, najczęściej z dala od centrum miasta. Przestrzeń tę otacza się drutem kolczastym i staje się ona miejscem skażonym, ziemią zakazaną na której mogą przebywać jedynie Obcy, Wrogowie, wyrzuceni poza społeczeństwo, niechciani. Miejsca takie służą temu, aby uchodźców poddawać społecznej kontroli, utrzymywać ich egzystencje w stanie wegetatywnym. Wydaje się, że ośrodki dla uchodźców są nową formą panoptykonu. Uchodźcy w nich przebywający są poddawani kontroli, obserwowani, traktowani niczym więźniowie, terroryści, zbrodniarze, co  jest bardzo krzywdzące i niesprawiedliwe, ponieważ przybysze ci nie zasługują na karę (ponieważ nie popełnili przestępstwa) lecz na lepsze życie.

Rządy krajów europejskich również nie otaczają uchodźców dostateczną opieką. Premier Beata Szydło wielokrotnie wskazywała, że należy pomagać uchodźcom ale na miejscu, to jest w ich ojczyznach wysyłając do krajów ogarniętych wojną i klęskami żywiołowymi pakiety pomocy humanitarnej. O zgrozo! Jak można pomóc na miejscu mieszkańcom syryjskiego Aleppo, gdy wokół dzieją się tak straszne rzeczy? Jak można pomóc na miejscu syryjskim dzieciom? Czy rzeczywiście wystarczy, aby bogate europejskie kraje poświęciły kilkaset złotych (czy euro), aby nakarmić i ubrać poszkodowanych Syryjczyków? Czy nie jest to jedynie uspokajanie sumień? Należy jasno podkreślić, że jedynie przyjęcie uchodźców i otwarcie się na nich jest realną pomocą. Wszelkie inne próby stanowią zaś tylko doraźne środki, które nie rozwiązują problemu.

Podkreślmy także, że przebywanie na wyobcowanej ziemi, jaką są ośrodki dla uchodźców oddziałuje destrukcyjnie na psychikę „uwięzionego człowieka”. Nie przyczynia się to w żadnym stopniu do tego, aby uchodźcy poczuli się akceptowani w kraju, do którego przybyli. Wręcz przeciwnie – czują się skrzywdzeni i oszukani. Rodzi to także wielorakie frustracje, gdyż są one „naturalną” konsekwencją odczuwania wyobcowania, wykluczenia społecznego i ekonomicznego a także niesprawiedliwości, z którą uchodźcy spotykają się. Są oni zatem sfrustrowani chcą bowiem odzyskać należną im wolność działania i konstruowania własnej podmiotowości. Nie dziwmy się zatem, że niektórzy spośród uchodźców odnoszą się do nas wrogo, skoro my postępujemy w stosunku do nich w ten sam sposób. Frustracje te możemy także rozumieć jako wołanie o pomoc, jako niezgodę na wyrzucenie ze społeczeństwa, jako prośbę o traktowanie na równi z innymi ludźmi.

Obchodzenie się z uchodźcami jak z Obcymi, jak z Wrogami nie przyczynia się do pomyślnego przebiegu procesu ich integracji a nawet jest oznaką tego, że Europejczycy proces ten rozumieją w niewłaściwy sposób, mianowicie jednostronny, a dokumenty prawne i urzędowe traktują, że integracja jest procesem dwustronnym. Oznacza to, że nie tyle uchodźcy powinni dostosować się do nowej sytuacji egzystencjalnej oraz zinternalizować w sobie europejskie wartości kulturowe. Również i mieszkańcy społeczeństw przyjmujących powinni poznać kulturę przybyszów oraz ich wartości, ponieważ gdy integracja jest rozumiana jednostronnie, to wówczas pozwalamy sobie – jako przyjmujący – na upokarzanie, wyobcowywanie i wykluczanie uchodźców. Gdy bowiem nie traktujemy ich jako „swoich”, „jednych z nas”, to wówczas ich egzystencja staje się dla nas obojętna.   

Co więcej, gdy również mieszkańcy społeczeństw przyjmujących zaangażują się w proces integracji uchodźców, to wówczas będą mogli dostrzec, że uchodźcy wnoszą kulturowy i gospodarczy potencjał.Być może wówczas przyjmujący przestaną traktować uchodźców jak wrogów, wykluczać społecznie i ekonomicznie i włączą ich w społeczeństwo, dzięki czemu przestaną być oni „ludzkimi odpadkami” i odzyskaj wolność, jak również swobodę działania, dzięki czemu będą mogli transcendować i swobodnie konstruować własną podmiotowość.

Głęboko wierzę, że taki scenariusz możliwy jest do realizacji. Jednak aby tak się stało, my – Europejczycy – musimy wyzbyć się „europejskiej pychy” oraz poczucia wyższości nad innymi narodami i kulturami a także przestać czuć się jak obywatele pierwszej kategorii. Potrzebne jest także usuwanie z przestrzeni publicznej poglądów nacjonalistyczno-ksenofobicznych. Wtedy możliwe stanie się rozumienie siebie nawzajem i (przyjazne) egzystowanie pośród siebie – na wspólnej ziemi, bez dokonywania podziałów na Swoich i Obcych.

Rysunek: Xavier Bayle, seria Tiere, raus!, 2007

Zdjęcie: http://dolnoslaskosc.pl/pomiedzy-graffiti-a-muralem,1437.html


Przypisy:

[1] Transcendowanie w kontekście tego artykułu nie jest skorelowane z praktykami religijnymi i nie oznacza doświadczania Absolutu. Odnosi się wyłącznie do nas samych, ponieważ, jak pisze Sartre, sami stanowimy o sobie i nie mamy żadnego prawodawcy (prócz nas samych), który sprawowałby pieczę nad naszą egzystencją. Możemy transcendować, ponieważ jesteśmy skazani na wolność, która popycha nas do działania, do tego, aby samodzielnie projektować naszą egzystencję i tym samym przekraczać własne granice i ograniczenia – wynosić się ponad samych siebie. Możemy zatem przyjąć, że transcendencja jest przepełnionym wolnością działaniem, zaś działać, zgodnie z myślą filozofii egzystencjalnej, to zmieniać kształt otaczającego nas świata.

 


Michał Bomastyk

Zainteresowania: Filozofia kultury, filozofia egzystencjalna, filozofia feministyczna, studia nad uchodźstwem, genderstudies, studia nad nauką i technologią.

 

 


Dodaj komentarz