Xavier BAYLE | Gatunki polityczne


Istota ludzka to gatunek dwubiegunowy w stanie permanentnego niedorozwoju moralnego. Pojawiła się na tej planecie jako zwierzę-zdobycz, wystarczy spojrzeć na naszą fizyczną niezdarność. Walczymy z naturalnymi ułomnościami za pomocą ciągłej rui i megalomanii, i to z powodu tej ostatniej istnieją bogowie. Bóg to najwyższy stopień antropocentryzmu, zaś kapitalizm to najukochańsze dziecko patriarchatu.

W czasach urodzaju wiewiórki zakopują na zimę znacznie więcej owoców niż potrzebują. To zachowanie moglibyśmy nazwać kapitalistycznym, bowiem polega na nadmiernym gromadzeniu. W porze zimnej gryzoń odzyskuje większość swoich zapasów i je zjada, ale z powodu niedoskonałej pamięci część żywności pozostaje rozrzucona po lesie. Owe ‘zapomnienie’ wiosną przeobraża się w kiełkowanie i za sprawą kapitalistycznej strategii wiewiórek rodzą się setki drzew. To kapitalizm dobry – taki, który nie niszczy, a owocuje. Ten drugi kapitalizm, ludzki i patriarchalny jest jego całkowitym przeciwieństwem. W społeczeństwie jednorazowego użytku, tworzonym przez nas i akceptowanym bez zastrzeżeń, wypełnionym przedmiotami służącymi do osiągnięcia szybkiej satysfakcji i nietrwałych narzędzi opakowanych próżniowo, spożywając życie jednorazowego użytku w monotonne dni jednorazowego użytku, nie powinno nas dziwić, że dla systemu jesteśmy tylko tym: jednostkami jednorazowego użytku.

Struktura władzy z definicji jest wertykalna. Żeby istniała władza, musi istnieć nie-władza; żeby istniał nadzorujący, musi istnieć nadzorowany, żeby istniał rozkaz, musi istnieć posłuszeństwo. Jako, że zwierzę ludzkie jest emocjonalne i skłonne do chciwości, zdolne do oddania tego, co najcenniejsze (życia i wolności) za sztandar lub banknot, logiczną strategią władzy stało się złamanie odstępcy dla swojej korzyści za pomocą siły. Podobny, patriarchalny mechanizm stosuje się wobec kobiet, aby je kontrolować i wykorzystywać w produkcji istot ludzkich. Mechanizm ten stopniowo zamienia się w zabieg kosmetyczny – jak na przykład w przypadku szantażu z użyciem argumentu, że jednostka zostanie włączona lub wykluczona ze sfery normalności. W średniowieczu karą dla obywatelki lub obywatela, którzy popełnili występek było wydalenie z miasta; poza miastem, prawa i wszelki porządek traciły ważność, zaś ryzyko śmierci wzrastało. Czy dla patriarchokapitalizmu istnieje coś lepszego niż to, że ludzie z własnej woli wybierają śmierć i łańcuchy? Nie… i dlatego stworzono demokrację.

Demokracja, wybory powszechne, „wola ludu” to wymysł patriarchów starożytnej Grecji, gdzie kobiety i niewolnice -uznawane w dalszym ciągu za jednostki drugiej kategorii- nie posiadały prawa do uczestnictwa w zgromadzeniach, ani zajmowania stanowiska. Demokracja była zatem kolebką faszyzmu, co należy podkreślić, gdyż przez tysiąclecia podtrzymywała owo wykluczenie. Mamy idee erudytów i demokratów, którzy wnieśli pewne pojęcia do myśli krytycznej i do struktur społecznych, jednak te nie zmieniały się za pomocą narzędzi demokratycznych, lecz za sprawą dogodniejszych rozwiązań na rynku. Zniesiono niewolnictwo czarnoskórych, bo wydajniejsze były maszyny. Bywało, że pewne dramatyczne stadia degradacji ludności w niektórych krajach zlikwidowano za pomocą  męskiej przemocy, lecz męska władza dobrze wie jak przyswoić sobie tę przemoc, gdyż na przemocy żeruje i jest to jej modus operandi, zatem w końcu wszystko powoli wraca do początków. Szkielet bezwstydu, na którym cywilizacja się zasadza, kwestionowały, lub na jakiś czas zmieniały, brutalne rewolucje o patriarchalnym charakterze, czyli nagłe porywy zbierające krwawe żniwo, a nie rewolucyjne procesy oporu podparte wspólnymi celami.  Modelowemu przejściu w takich procesach sprzyjał fakt, że sami niewolnicy zaakceptowali inny model niewolnictwa i prowadzeni przez tych samych strażników w tym samym więzieniu zdecydowali kto od tej chwili będzie ich wykorzystywał. Jednak wszelka siła, którą władza stosuje przeciwko woli obywateli jest z zasady faszystowska, niezależnie od tego czy stara się spełnić wolę ludu lub gospodarczych, politycznych, religijnych bądź kulturowych oligarchów.

Zadaniem do odrobienia w kwestii walki klas było zawsze przekonanie ludu, że właśnie ludem jest, że powinien to zaakceptować i porzucić mrzonki o wielkości oraz megalomańskie aspiracje -podjudzane chęcią dominacji i podziału sił oporu – żeby pozostał ludem jak cała reszta i żeby wobec tego faktu przyjął postawę lewicową. Ludzie o poglądach prawicowych to zaledwie jednostki uzurpujące sobie prawo władzy nad innymi. Uważają, że posiadają przywilej spoglądania z góry i udają, że nie widzą gdzie faktycznie się znajdują. A są właśnie na dole,  gdzie godność nie istnieje, pod butem własnego strachu i tchórzostwa.

Obecnie każda obywatelka i obywatel mogą głosować i to sprawia jedynie, że metody presji wywieranej przez klasę dominującą (aby społeczeństwo swoim głosem dało zielone światło dla systemu) muszą być zróżnicowane, kreatywne, populistyczne i czasami żenująco jarmarczne, a zły smak sięga pułapu tak wysokiego, że same wybory – czyli zwykła partiokracja- nie różnią się od meczu piłki nożnej między dwiema, najwyżej trzema drużynami i skazują  społeczeństwo na to, że część jest zadowolona, druga rozgoryczona, a mniejszość pozostaje  niezauważona.  Demokrację zwykło się nazywać gwarantem sprawiedliwości, jednak struktura społeczna jest niesprawiedliwa, zawsze faworyzuje osoby o mniejszej empatii, pozbawione skrupułów, manipulatorów wykazujących tendencje faszyzujące. Wierzchołek piramidy. Walory etyczne i kultura życia nie mają realnych perspektyw na zaistnienie w trakcie podejmowania decyzji, bo jeśli procesy demokratyczne w jakiś sposób zagrożą zwykłemu funkcjonowaniu systemu kapitalistycznego, ludność po prostu zostanie zdziesiątkowana.

Żeby ludność nie została zdziesiątkowana -i aby nie stracić siły roboczej oraz konsumentów, którzy dają legitymację organom zarządzania systemem-, używa się kodyfikacji systemu kapitalistycznego w każdej jednostce. Kodyfikacja pełni funkcję wewnętrznego policjanta, dlatego jednostka nie potrzebuje zewnętrznych bodźców, aby schylić się przed systemem; system jest w podświadomości i w społecznej potrzebie akceptacji przez stado. W konsekwencji kasty nietykalnych, do których przypięto łatkę losers, przetaczają się przez zachodnie społeczeństwa, żebrzą o pracę albo zaledwie o przeżycie i próbują przechytrzyć śmierć. Psychologiczny mechanizm kodyfikacji parametrów jest identyczny z tym, którego używa się dla bardziej pozytywnych celów, jak odrzucenie pederastii czy uznanie publicznych parków za coś właściwego. W każdym ciastku podanym przez faszyzm znajdują się kawałki smakowitej czekolady i ekskrementów. Sukces demokracji polega na tym, że społeczeństwo posmakowało obydwu produktów i uznało je za delicje.

Po przeżyciu faszyzmu świąt Bożego Narodzenia, wchodzimy w pirotechniczny paroksyzm Nowego Roku i zaraz potem upadamy na twarz przed styczniowymi obniżkami, które poprzedzają lutowy Karnawał oraz Dzień Zakochanych. Stopniowo, w cotygodniowym skapywaniu zakupów i akceptacji systemu, kalendarz konsumpcyjnego idiotyzmu kreśli biografię społeczeństwa. Rok po roku w dobrowolnym niewolnictwie pojawiają się nowe propozycje, Halloween, Black Friday albo inny cukierek w sreberku; wszystkie one dalekie są od zastąpienia starych bzdur, lobotomia pogrąża społeczeństwo w zbiorowym niedorozwoju. Nasz chleb powszedni zamienił się w zdegenerowany znak językowy, niewiele mający wspólnego z pożywieniem. Spożycie żywności w destruktywnym świecie to farsa, deprymujące widowisko, na które składają się cudze ciała przyprawione do granic karykatury, owoce i warzywa wzdęte od substancji chemicznych, opakowane w plastik i sprzedawane jako produkty trzeciej potrzeby, a w ich sprzedaży stosuje się te same kryteria, jakie dyktuje estetyka ciała lub moda. Tony wzmacniaczy smaków, zagęstników i konserwantów, emulgatorów i stabilizatorów, produktów ubocznych powstałych przy wytwarzaniu innej żywności, takich jak laktoza – to wszystko pochłania masa uzależniona od doktryny kulinarnego wstrząsu, gdzie każdy kęs mierzy się pod kątem eksplozji smaków i tekstur, nie jako zbiór wartości odżywczych. Żywieniowy show pobiera opłatę w postaci nowotworów i chorób układu pokarmowego, arytmii, zaburzeń ciśnienia i innych anomalii wynikających z nadmiaru i  dynamiki ciągłych niespodzianek, tak jakby dieta była w życiu najistotniejsza. W tym samym czasie czujące istoty faszeruje się  hiperkalorycznymi preparatami w jakości podobnymi do produktów pochłanianych przez ludzi, torturuje, a na koniec morduje. Obłęd w lodówce, samotność w puszce, śmierć opakowana próżniowo. Konsumenta i złodzieja łączy jedno: pogarda. Pierwszy, kompulsywnie pozbywa się pieniędzy i gardzi własnym czasem włożonym w ich zarabianie, drugi gardzi cudzym czasem, który kradnie zasłaniając się hasłem: „co robią moje pieniądze w twojej kieszeni?”

Strategię demokracji można porównać do strategii patriarchokapitalizmu i polega ona na manipulacji ludzkimi pragnieniami i nadziejami, wypaczeniu strachu i małostkowości oraz kierowaniu  tychże na wroga wybranego za pomocą głosów lub na materialny przedmiot pożądania, który zdobywa się poprzez jego nabycie. Niezdolność do wyrzeczenia się nietrwałych i płytkich przyjemności – zwłaszcza, jeśli te powodują ofiary – obnaża ubogość życia wewnętrznego. Patriarchokapitalistyczna konkurencja oraz pojęcie zwycięzcy/ przegranego -poparte doktrynami Darwina i potwierdzone w Mein Kampf – indywidualizmowi obywatelskiemu nadaje rangę świętości i uznaje go za metodę budowania struktury społecznej do tego stopnia, że w programach przedwyborczych każdej z drużyn polityczno-piłkarskich naszej partiokracji widać przeciwstawne propozycje, naruszające wręcz prawa człowieka. I tak na przykład niektóre partie domagają się wyrzucenia imigrantów, zamknięcia drzwi przed uchodźcami oraz innymi kastami nietykalnych, dyskryminacji odmiennych opcji seksualnych, podczas gdy pozostałe opowiadają się za czymś diametralnie różnym. Każdy obywatel i obywatelka w głosowaniu wybiera to, co najbardziej odpowiada ich indywidualności, biorąc pod uwagę banalne kryteria na poziomie wirtualnych sieci społecznościowych i pomijając dobro wspólne. Głosują i pragną tym samym zaspokoić swój egocentryzm. Demokracja to faszyzm, bo demokracja to egocentryzm, a kto posiada większego penisa i większą grupę wsparcia, posiada rację i pozwala na to, by osoby jak Trump doszły do władzy tą samą drogą, jaką doszedł do niej Hitler.

 

Demokracja równa się faszyzm

Ale jak wyjść z tej spirali nienawiści, pojedynków, chciwości i idolatrii na poziomie politycznym? Jak wyprzeć doktrynę małostkowego Ja i idiotycznego Więcej w sprawach wspólnych? Jak wreszcie zacząć tworzyć kulturę życia stanowiącą opozycję do kultury gwałtu oraz mieć perspektywę dojścia do społeczeństwa bez ofiar? Dobre intencje niczego nie czynią, a prawo głosu jest powszechne. Wyjściem nie jest demokracja, a przynajmniej nie w obecnej formie, bo przecież głosują nieskazani za gwałt, ekstremiści, hejterzy, neonaziści, seksiści, zabójcy, ludzie o niepełnych zdolnościach umysłowych, klasiści, rasiści, osoby o nastawieniu homofobicznym… Głosują ze szkodą dla ideału społeczeństwa inkluzywnego, pluralistycznego i wspólnego milionom ludzi, którzy w swojej ograniczonej wyobraźni nie są w stanie zobaczyć takiego modelu, ludzi gardzących kulturą życia. Jednocześnie okazują oni łatwowierność, kiedy słuchają przemówienia polityka i nie myślą nad konsekwencjami swojego głosu. Głos stał się banalny, a jego trywialność jest proporcjonalna do formatu kandydatów zamierzających sprawować hierarchiczne, oparte na dominacji rządy. Głosy są towarem, produktem konsumpcyjnym, seksualnym fetyszem.

Niezależnie od terytorium i jego historii, obywatele zazwyczaj rozróżniają dwie drogi rozwiązania tego konfliktu: poprzez dyktaturę lub anarchię. Pierwsza (ta oficjalna, bo nieoficjalnie dyktatura istnieje też w demokracji) jest nie do przyjęcia, druga natomiast jest ze wszech miar zalecana… w społeczeństwie znającym cenę i znaczenie słowa „wolność”, a to – sądząc po stopniu uzależnienia obywateli od łakoci patriarchokapitalizmu- u nas nie istnieje. We współczesnym społeczeństwie zachodnim panuje niewolnictwo, służalczość zbiorowego pod-umysłu, adoracja przedmiotów, ewangelia podróży turystycznych, dogmat dóbr materialnych, pieniądze, paniczny strach przed diabłem bezrobocia i ołtarze na cześć alienującej pracy. To wszystko zawładnęło umysłami i sercami obywateli do takiego stopnia, że umarliby w obronie swojego modelu niewolnictwa. I rzeczywiście umierają, pracując do momentu, kiedy ciało zmęczone nieustanną pracą poddaje się, i taka jest wolność i radość życia, jakie patriarchokapitalizm obiecuje swoim niewolnikom.

Istnieją dwa sposoby stopniowego budowania sprawiedliwszych społeczeństw niezależnie od demokracji, nawet w sytuacji, kiedy wiemy, że istota ludzka to zaledwie protogatunek znajdujący się na początku swojej ewolucyjnej drogi i,  wszedł na szczyt łańcucha pokarmowego nie dzięki swojemu intelektowi, jak sugeruje antropocentryzm, lecz brakowi skrupułów. My, istoty ludzkie, mamy określone potrzeby życiowe, które pod żadnym pretekstem nie mogą być zaniedbane i dotyczą sfery fizjologicznej, kulturowej, społecznej oraz fenotypicznej. Są to między innymi: dach i godne warunki do zamieszkania, zdrowe pożywienie, woda i powietrze dobrej jakości, wychowanie bez przesądów i dyskryminacji, intersekcjonalność w sprawach społeczności, podstawowe założenia dla budowy przyszłości oraz gwarancja jakości życia. Na scenie, gdzie toczy się globalny i bezprecedensowy kryzys ekologiczny wszystkie te prawa są bezwstydnie łamane, w tym samym czasie rządy i partie całego świata stawiają na niezrównoważone z punktu widzenia materialnego i etycznego modele gospodarcze i polityczne oraz przyspieszają proces szóstego wymierania, który już się rozpoczął i grozi ekologiczną zapaścią. Wymieranie to szczęśliwie zwraca się przeciwko nam.

Dlatego nie możemy tolerować istnienia partii, które kłócą się o tron, używając różnych dyskursów. To priorytetowe ludzkie potrzeby, a nie osobiste lub branżowe interesy, powinny stanowić o połączeniu życiowych imperatywów, jest to bowiem jedyny powód, dla którego budujemy społeczeństwa. Nie w tym rzecz, aby dalszy rozwój zamienić w proces spełniania samolubnych zachcianek, który pomija skończoność zasobów. Polityka potrzebuje wspólnego programu skierowanego na równość społeczną zamiast stawiać na groteskowe kłótnie pomiędzy rywalizującymi ze sobą drużynami. Gdyby 80% ludności głosowało lub uważało, że kobiety to tylko narzędzia przeznaczone do uprawiania seksu oraz do prac domowych, nie oznacza to, że prawo musi dostosować się do owej grupy i taką rolę przypisać kobietom, regulując ich niewolnictwo i podporządkowując ich wolę woli większości, nawet jeśli ta większość składałby się z kobiet pozbawionych władzy. Kiedy prawo jest totalitarne i dyskryminuje, spełnia oczekiwania mniejszości złożonej z oligarchów, nazywamy to faszyzmem. Kiedy natomiast w prawie wyraża się wola większości, według nas jest to demokracja. Obydwie nazwy oznaczają w gruncie rzeczy faszyzm, który zależnie od wariantu zaspokaja mniejszą lub większą grupę osób niezdolnych do wypracowania w swojej wyobraźni zmiany paradygmatu. Większość jest zaledwie kwestią numeryczną w świecie, gdzie od cyfr aż gorąco i gdzie zostaliśmy wtłoczeni wcale o to nie prosząc, ani nie będąc tego świadomymi.

Alternatywy dla demokracji są różne: demokracja uczestnicząca, demokracja skierowana na cel (w której partie nierealizujące w sposób ścisły swojego programu wyborczego są odsuwane od władzy), wolność osobista nienaruszająca podstawowych praw innych, zatrzymanie wzrostu gospodarczo-przemysłowego oraz wyrugowanie na rzecz kultury życia absurdalnych świecidełek, które niczym kolorowe szkiełka mamią nasz protogatunek , postrzegający siebie jako wielki i jednocześnie oddalający się z każdą sekundą od modelu humanistycznego, jaki powinniśmy obrać sobie  za cel.

 

Rysunki: Xavier Bayle, seria Różnica i Tiere raus, 2007

 

Tłumaczenie Agnieszka Władzińska


Xavier Bayle

Aktywista samouk zajmujący się pisaniem, poezją, fotografią, wideo, rzeźbą i instalacjami, ponadto ekolog, antynatalista, anarchista, antygatunkowista, uczulony na wszelkie rodzaje dyskryminacje.

 

 

Agnieszka Władzińska

Tłumaczka języka hiszpańskiego, aktywistka, od ponad 10 lat współpracująca z organizacjami proanimalistycznymi i ekologicznymi.

 

 


Dodaj komentarz