Xavier BAYLE | KATALOŃSKIE WYZWANIE

KATALOŃSKIE WYZWANIE

 

Na łożu śmierci stary i przypominający szkielet dyktator szepnął do ucha swojemu następcy: „Zachowaj jedność Hiszpanii”. Brzmiało to jak dochodzący z oddali głos zombi, jednak był to rozkaz konkretny, chorobliwa obsesja, czego  dowód dał podczas swoich krwawych rządów, represji, serii uwięzień i rozstrzelań i  właśnie owa idea wdrukowała się w umysł młodego monstrum. Następny  pasożyt o błękitnej krwi, oskarżony o zabicie w wieku nastoletnim swojego własnego brata, spadkobiercy tronu, podczas rzekomo niefortunnego wypadku na polowaniu, otrzymał koronę królewską z trzęsących się rąk zabójcy i w ten oto sposób zostało przywrócone śmiechu warte – jak wszystkie inne zresztą – królestwo. Republika słusznie przepędziła monarchię w Hiszpanii i trwała do zamachu stanu w 1936. Wojna, która nastąpiła, pozostawiła po sobie milion zabitych. Hiszpańska monarchia jest lepką pozostałością po dyktaturze, jak przyklejony do muszli klozetowej fragment ekskrementu, który nie chce zejść bez pomocy szczotki.

Morderca w końcu zmarł. Wyzuty z sumienia, na paznokciach nie miał plam atramentu, którym podpisywał wyroki śmierci, a jego siwych włosów nie splątały jęki torturowanych w brudnych komisariatach, gdzie obsadził faszystów pozbawionych skrupułów, bardziej niż ojczyznę miłujących cudzy ból. Zmarł blady, zupełnie jak sto pięćdziesiąt tysięcy zamordowanych w czasie trwania dyktatury, ludzi bez grobu nad którym dzieci mogłyby opłakiwać ojca. Pozostawił absolutną bezkarność i  prawo do okazywania bezwstydu dla władz, zarówno z prawicy jak i z „lewicy”, kiepski spektakl, dzięki któremu kraj zapełnił się natowską bronią, elektrowniami nuklearnymi, amerykańskimi bazami i głęboką korupcją. Według niektórych spekulacji Hiszpania to jeden z krajów, gdzie korupcja Państwa jest najwyższa.

Kambodża to najbardziej krwawa dyktatura w czasach współczesnych, po niej, to właśnie Hiszpania ma w swojej historii najwięcej zaginionych. Smutny to rekord.  Leżą w zapomnianych rowach z rękami związanymi od 80 lat i z przestrzelonym karkiem, równocześnie obecne państwo hiszpańskie nigdy nie okazało intencji ekshumacji tych ciał, bo należały one do antyfaszystów, bo były to osoby drugiej kategorii, w wielu miastach Hiszpanii widnieją nazwy z symbolami frankizmu, nazwiska generałów skąpanych we krwi albo wręcz samego wodza Franco. Nikomu nie przyszłoby do głowy zalegalizować stowarzyszenie pod nazwą Adolf Hitler, a w Hiszpanii istnieje fundacja „Francisco Franco”, która otrzymuje środki od Państwa, organizuje wydarzenia i wspiera inicjatywy Parlamentu. Rzymski salut, praktykowany w nazistowskim imperium, jest zabroniony pod groźbą kary w Niemczech, lecz nie w Hiszpanii.

Takim śmieciem jest Hiszpania. Neofrankizm w stanie czystym, ze swoim słońcem, plażami, tanim alkoholem, paellą, około 100 żonami i córkami zabitymi w tym roku przez macho-terrorystów. Obraz dużo mniej malowniczy niż ten, który sprzedaje przemysł turystyczny nieuważnym przybyszom. To dlatego Katalonia zapragnęła uciec z Hiszpanii.

Po tym jak prezydent Katalonii Lluís Companys ogłosił w 1940 niepodległość Republiki Katalońskiej i następnie na wniosek frankistowskiej policji został zatrzymany przez Gestapo we Francji i rozstrzelany na zamku Montjuich w Barcelonie, przystąpiono do dekonstrukcji kultury katalońskiej. Język kataloński (jeden z urzędowych języków w państwie hiszpańskim współistniejący z galisyjskim,  euskera i kastylijskim, bo przecież „hiszpański” NIE istnieje) we frankistowskich szkołach był zabroniony, gdyż tam mówiono „po chrześcijańsku”. Niżej podpisany musiał nauczyć się katalońskiego w domu jak tysiące innych dzieci, a jego dziadek spędził trzy lata w więzieniu oskarżony o wspieranie Republiki. W czasie trwania frankizmu więzienia nigdy nie stały puste.

To zaledwie jeden aspekt aktualnej sytuacji w Katalonii. Są jeszcze inne konteksty, dużo bólu, represji, krzyku i łez. Podobne doświadczenia miał Kraj Basków, gdzie powstała formacja polityczno-militarna zwana ETA, która zamordowała frankistowskiego premiera i pierwszego w kolejności następcę Franco, przez niego samego wybranego, admirała Luisa Carrero Blanco, popularnie zwanego „potworem” ze względu na swoją odpychającą i ordynarną powierzchowność. Premier skończył wysadzony w samochodzie, a pięćdziesiąt kilogramów dynamitu wyrzuciło go na wysokość 30 metrów w kierunku nieba, którego tak bardzo pragnął. ETA zdobyła swoją smutną sławę dzięki 800 zabójstwom, jednak przemoc to narzędzie, które łatwo neutralizuje władza. Za pomocą większej dozy przemocy, rzecz jasna, ulubionej rozrywki machos. Sprawiało wręcz przyjemność frankistowskiemu i postfrankistowskiemu aparatowi represji – pełnemu utuczonych mięsem i łaknących cudzej krwi machos – oskarżanie organizacji ETA przez ostatnie 40 lat o neofrankizm i wszelkie możliwe zło oraz usprawiedliwianie poczynań rządu centralnego i rządów terytorialnych w jakimkolwiek aspekcie sfery publicznej, przy jednoczesnym posługiwaniu się śmiercią ofiar jako osłoną dymną dla grabienia funduszy publicznych, wypracowania systemu krycia korupcji, utworzenia państwowych grup terrorystycznych, więzienia aktywistów politycznych, praktykowania tortur, terroryzmu państwa… Ustanowiono sprawiedliwość na wskroś stronniczą i stworzono ów mafijny koktajl pomiędzy kulturą strachu i kulturą gwałtu, tak popularną w patriarchalnym świecie. Hiszpania nie ma nic do pozazdroszczenia republikom bananowym, gorzej nawet – ona jest bananową monarchią.

Zamaskowane dyktatury funkcjonują na prawie całym terenie Ameryki Łacińskiej i oczywiście w Hiszpanii, gdzie istnieje opresyjne prawo (słynne „prawo knebla”, które powstrzymuje wiele form protestów na Półwyspie Iberyjskim albo ustawy antyterrorystyczne zezwalające na kryminalizację i medialny lincz osób oskarżonych o „terroryzm”). Istnieją dziesiątki ukrytych wyroków dożywotnich oraz więźniów politycznych bez postawionych zarzutów.  Dzięki bezkarności dla apologii dyktatury i arogancji rządu, który po okresie tak zwanej Transformacji – rozpoczętego po fizycznej śmierci dyktatora w 1975 i okupionego setkami ofiar śmiertelnych – utrzymano na rządowych stołkach wszystkie postacie polityczne frankizmu i ich krewnych. Ten podręcznikowy nepotyzm gwarantował, że mało co się zmieni oraz, że wszyscy pozostaną – jak mawiał sam Franco- „związani i to dobrze związani.”

Hiszpańska Konstytucja podpisana została w 1978 roku, a jej artykuł drugi mówi: wspólna i niepodzielna ojczyzna wszystkich Hiszpanów opiera się na trwałej jedności Narodu hiszpańskiego i tym samym jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i zgodnie z wolą dyktatora, stało się niewidzialne prawo do suwerenności tych terytoriów, które w sposób demokratyczny wolały nie należeć do krwawej  Hiszpanii znanej przede wszystkim z tradycji egzekucji byków na oczach setek widzów. Przez dekady naród baskijski i kataloński, jako najaktywniejsze społeczności pragnące odciąć się od toksycznego, neofrankistowskiego ładu, natrafiały na ów konstytucyjny mur. Jest to konstytucja, która wzorem innych państw powinna zostać poddana rewizji i do której należałoby wprowadzić zmiany, by przystosować ją do społecznej rzeczywistości każdego z terytoriów. Niemcy na przykład w swojej historii zreformowały ustawę zasadniczą 80 razy, jednak konstytucja hiszpańska zmieniona została tylko po to, żeby uprzywilejować politycznych oligarchów i monarchię – tę głęboko skorumpowaną, mafijną sieć.

Stowarzyszenia, partie polityczne i organizacje separatystyczne z całej  Katalonii zmęczone ciągłym uderzaniem w mur biurokratycznego, błędnego koła, a także odwieczną głupotą hiszpańskiego rządu o tendencjach faszystowskich, który zabraniał wspominać nawet o jakiejkolwiek niezależności, przygotowały wraz z rządem propozycję referendum dotyczącego katalońskiej suwerenności. Zostało ono natychmiast odrzucone przez centralny rząd hiszpański – co nikogo nie zdziwiło – jednak doszło do skutku, mimo gróźb i możliwych represji za bunt. Wobec nieuchronności referendum planowanego na 1 października  2017 roku (daty wybranej na głosowanie w Katalonii, czyli punkt krytyczny katalońskiego wyzwania), neofrankistowski rząd hiszpański wysłał 10.000 funkcjonariuszy policji, żeby je uniemożliwić, konfiskował równocześnie materiał propagandowy, karty do głosowania, szukał urn po terytorium całej Katalonii, które zresztą schowane były we Francji, próbował zamknąć strony internetowe informujące o wydarzeniu, a także stosować inne środki represji, których Katalończycy się spodziewali, dlatego przenosili informacje na nowe strony i w ten sposób na bieżąco je aktualizowali. Karty do głosowania drukowano w domach prywatnych, gdyż policja rewidowała drukarnie. W noc poprzedzającą 1 października  setki tysięcy Katalończyków: studentów, zatrudnionych, emerytów, słowem cały naród  spał w szkołach, urzędach niewielkich miast i gmin oraz miejscach wyznaczonych na głosowanie, zaopatrzony w termosy i koce, przekazując sobie uściski i nadzieję. Solidarność, synchronizacja i stanowczość ludzi była spektakularna w tamten deszczowy dzień dominowała atmosfera pokojowej współpracy. O świcie tysiące policjantów wyposażonych w sprzęt dla oddziałów specjalnych, niektórzy nawet pod wpływem narkotyków, wtargnęły do wszystkich miejsc, gdzie odbywało się głosowanie. Policjanci wyważyli drzwi, wybili okna, powalili płoty, zniszczyli zamki, kopali ludzi, pobili pałkami staruszków. Jedną osobę oślepili, około tysiąca zranili, ponadto setki głosujących doznały lekkich obrażeń. Zarządzający głosowaniem sprawowali kontrolę nad głosami oddawanymi przez internet i czuwali nad tym, by nikt nie głosował powtórnie. Osoby spod wielu sztandarów oddawały swój głos na tak lub nie, zgodnie ze swoimi przekonaniami i z własnej nieprzymuszonej woli, jak powinno się to odbywać w każdym głosowaniu, głosowali młodzi, osoby starsze, nawet w wieku ponad stu lat, z dzielnic robotniczych, zwykli ludzie. Urny wypełnione głosami bądź te, które mogły być skonfiskowane, zostały szybko zabrane na znak obywatelskiego nieposłuszeństwa, na wzór akcji Thoreu i dostarczone do bezpiecznych miejsc przez osoby, które podczas ucieczki osłonięte były ludzkimi korytarzami. Urny wisiały na drzewach, poza zasięgiem wzroku policyjnych najemników, ukryte na różne, bardzo kreatywne sposoby, wreszcie głosy zostały policzone w ustronnych miejscach, tym samym społeczność wykazała się wyjątkowym sprytem i zakpiła z władzy a fakt ten nie ma precedensu we współczesnej historii Katalonii. Funkcjonariusze policji katalońskiej również nie posłuchali władzy centralnej i nie ruszyli przeciwko cywilom, katalońscy strażacy utworzyli kordony osłaniające ludność przed faszystowskimi robokopami. Dzięki hiszpańskiej antydemokracji zaprzepaszczone zostały tysiące głosów, ale nawet w tej sytuacji policzono, że 2 miliony głosów mówiło “tak” dla niepodległości, 180.000 było na “nie”, a około 65.000 osób oddało głos pusty lub nieważny. Referendum doszło do skutku. Katalonia powiedziała TAK, chcemy samostanowienia.

Tamtego dnia powstała Republika Katalonii, o tym postanowiono w świecie, w którym naród jest rzeczywiście suwerenem. Jednak forma urzędowa wymaga innych procedur, zgodności z prawem, oficjalnych deklaracji i do tego służy urząd premiera. Dlatego też premier w dniu 10 października miał oficjalnie ogłosić powstanie nowego państwa. Problem polegał na tym, że Guardia Civil (korpus policji podległy hiszpańskiemu Ministerstwu Spraw Wewnętrznych, któremu zlecono konfiskację urn) miała nakaz natychmiastowego zatrzymania katalońskiego premiera, jeśli ten ogłosi niepodległość, zatem jego manewr polegał na tym, że ogłosił utworzenie Republiki Katalonii, JEDNAK równocześnie tymczasowo zawiesił wdrożenie aktu w życie, gdyż w trakcie zawieszenia miał zamiar negocjować z państwem (rzecz niemożliwa) lub ze społecznością międzynarodową, która miała poprzeć dążenia Katalonii i wywrzeć nacisk na rząd hiszpański. Wiele państw stanęło za Katalonią – między innymi Słowacja w przeszłości także zniewolona. Tamtego dnia wezwany został do Sądu komendant policji katalońskiej (Mossos d’Esquadra) i zatrzymani Cuixart oraz Sánchez, prezesi Narodowego Zgromadzenia Katalonii (ANC) i Omnium Cultural, organizacji proniepodległościowych, którzy w areszcie spędzili więcej czasu niż brutalni, oficjalnie uznani oprawcy frankistowskiej policji. Hiszpania chce wdrożyć artykuł 155 Konstytucji, który zezwala na przejęcie władzy w autonomicznym regionie Katalonii, zdymisjonowanie premiera i całej klasy politycznej oraz na zastąpienie ich swoimi politykami, na przejęcie policji, na interwencję w system finansowy a nawet w katalońskie media, dużo bardziej obiektywne niż kompletnie skretyniały cyrk informacji hiszpańskiej, przypominającej propagandę Franco. Administracja katalońska odrzuca taką opcję i twierdzi, iż słuchać będzie tylko i wyłącznie głosu narodu.

27 października premier Katalonii Puigdemont oficjalnie ogłosił powstanie Republiki Katalonii i w ten sposób uruchomił mechanizm hiszpańskiego aparatu opresji i wdrożenie w życie artykułu 155 w sytuacji kryzysu prawa i przy większości stanowisk rządu hiszpańskiego zajętych przez reprezentantów Partii Ludowej. Zaznaczyć należy, że piastujący te stanowiska oskarżeni są o kradzież, korupcję, matactwa, posiadanie nielegalnych źródeł dochodu, podejrzani o spowodowanie śmierci w tajemniczych okolicznościach członków partii, którzy mieli zeznawać przed sądem, ponadto podejrzewa się ich o przywłaszczenie, spalenie i zniszczenie dowodów, które  świadczyły przeciwko wielu zajmującym stanowiska rządowe. Cała ta intryga daje do zrozumienia, że partia rządząca  to mafia złożona z bezczelnych i aroganckich przestępców, która w zmowie z opozycją w senacie utrzymała neofrankistowski charakter państwa od chwili śmierci dyktatora. Ośmiu ministrów katalońskiego rządu znajduje się obecnie w areszcie, premier Puigdemont i 5 ministrów, którzy zostali zdymisjonowani przez hiszpański rząd, przebywają na terytorium Belgii, a naród w tym czasie organizuje marsze, manifestacje, strajki generalne oraz inne rodzaje pokojowych protestów i oporu pasywnego na wzór słowackiej Aksamitnej Rewolucji.

Republika Katalonii to z punktu widzenia geoekonomicznego: newralgiczny punkt  rozładunku towarów w Europie, chodzi tutaj konkretnie o port w Barcelonie (drugi co do wielkości po Hamburgu), ponadto region graniczy z Francją i Andorrą. Katalonia posiada dobrze rozwinięty przemysł (sam Franco promował region, żeby przyciągnąć w ten sposób migrantów z głębi Hiszpanii i rozpuścić katalońskiego ducha, co  jak widać przyniosło efekt odwrotny, bo to właśnie dzieci migrantów domagają się niezależności) i 22% PKB Hiszpanii pochodzi z regionu, poza tym to dzięki niej Hiszpania spłaca swój dług zagraniczny, państwo bowiem prowadziło nieudolną politykę wewnętrzną w kwestii tworzenia miejsc pracy i inicjatyw dla małych firm, a również w kwestiach pozyskiwania energii wprowadziło zakaz pozyskiwania energii ze słońca dla własnego spożycia (można porównać ten zabieg do zakazu zbierania wody z deszczu, który zamierzał wprowadzić rząd Boliwii i który skutkował zamieszkami, dzięki czemu ostatecznie odstąpiono od zamiaru prywatyzacji wody). Katalonia jest samowystarczalna i idea utworzenia państwa katalońskiego w ramach strefy euro i struktur UE lub poza nimi jest możliwa do realizacji, a nawet pożądana.

Na pytanie: co robi anarchista mówiący o państwach, odpowiem, że konflikt w Katalonii to nie walka między nacjonalizmami i flagami. Flagi to gałgany, a patriotyzm to problem ludzi zakompleksionych. Republika Katalonii to owoc 300 lat opresji, związywania rąk, cenzury i represji, którymi przesiąknięta jest niechęć narodu złożonego ze zwykłych ludzi pracy i bogaczy, aktywistów i pasywistów, ludzi starszych i nastolatków. To też plemienne wyzwanie wobec totalitaryzmu imperium, krzyk o odcięcie się i o budowanie przestrzeni dla samorządności odrzucającej wzór tradycyjnych i patriarchalnych makroimperiów oraz pasożytniczej, faszystowskiej monarchii. Nawet jeśli rządzić się będzie prawami rynku neoliberalnego, jej bliższe ludowi rządy mają większe szanse na stworzenie bardziej horyzontalnych systemów ekonomiczno-politycznych, kierujących się ideami lewicowymi, ekologicznymi i feministycznymi, zbliżonych do demokracji zgromadzeniowej. Mimo, że daleko jeszcze do sprawiedliwości i równości to jest mały krok postawiony w potwornym, patriarchokapitalistycznym, zaborczym świecie.

Na początku roku 2018, po wyborach w Katalonii zwołanych przez rząd centralny w dniu 21 grudnia i po ponownym zwycięstwie opcji niepodległościowych cztery osoby wciąż znajdują się w areszcie (między innymi wicepremier Katalonii), a premier Puigdemont przebywa tymczasowo w Belgii na uchodźstwie i może zostać zaprzysiężony drogą telematyczną. Obecna sytuacja w Katalonii to kontynuacja oporu. Rząd hiszpański wycofał swoją policję i przeznaczył tysiące euro na medale i msze za tę właśnie policję…

Jedną z najbardziej znanych tradycji katalońskich, liczącą sobie około 200 lat, są „castellers”, czyli wielopiętrowe wieże zbudowane z ludzi, których wysokość dochodzi nawet do 10 metrów. Należą do rodzaju efemerycznej sztuki konstrukcji i dekonstrukcji i jako instalacja stanowią metaforę solidarności potrzebnej po to, by coś wznieść i natychmiast to rozebrać – na wzór oddechu. Sztuka ta jest ulotna jak życie i śmierć, pozostawia jedynie dokumentalny ślad i emocję, ale przede wszystkim odzwierciedla wysiłek, przenikanie się, równowagę, współdziałanie, umocnienie i przedstawia mały symbol – dziewczynkę nazwaną „anxaneta”, która wchodzi na sam wierzchołek, wznosi swoje małe ramię, jakby machała skrzydłem i natychmiast schodzi, rozpoczynając rozbiórkę wieży od góry, zgodnie z kierunkiem siły grawitacji. Wówczas wieża złożona ze spoconych ciał zaczyna spływać niczym parafina ze świeczki. To tylko tyle – wzbijanie się za pomocą rąk, ramion, pleców, łokci, nóg, brzuchów, nadgarstków, obojczyków, mięśni, chrząstek, kości, dzięki sprawnej i spójnej współpracy. Głowa widoczna w „castellers” należy do dziewczynki stojącej najwyżej i głupcy dostrzegają jedynie ten szczegół, jednak jest to zaledwie wierzchołek. To, co wzrusza w owej tradycji uznanej przez UNESCO za część Dziedzictwa Ludzkości, to wszyscy ludzie tworzący szkielet, konstrukcję, wsporniki, krawędzie i przypory wieży, która kręgami wzbija się w górę – czyli ludu. Niezależność Katalonii jest właśnie tym: jej ludzie, którzy postanowili, że będzie stanowić.

Zdjęcie tytułowe [za:] https://www.google.pl/search?q=castellers&client=firefox-b-ab&dcr=0&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwjPv_b80uzYAhWHZCwKHft_BmEQ_AUICigB&biw=1600&bih=788#imgrc=MWtNQl9-iFSqAM:

Tłumaczenie i korekta językowa: Agnieszka Władzińska

Dodaj komentarz