W setną rocznicę wybuchu Rewolucji Październikowej w Rosji Akademia Sztuk Pięknych w Gdańsku, w kooperatywie z badaczkami i badaczami innych polskich instytucji naukowych, zorganizowała w dniach 9-10 listopada 2017 roku konferencję „Stulecie Rewolucji. Tradycja awangardy i perspektywy nowoczesności”. W ramach tego przedsięwzięcia Grzegorz Klaman, profesor gdańskiej Akademii, czołowy polski artysta, przedstawiciel sztuki radykalnej i zaangażowanej społecznie, zaproponował prelegentom i gościom wyjście na teren dawnej Stoczni.
W piątkowy, jakże rześki poranek grupa uczestników i słuchaczy stawiła się przy „Bramach Wolności” Klamana w cieniu nobliwej instytucji jaką dziś jest Europejskie Centrum Solidarności, powstałe tuż obok Pomnika Poległych Stoczniowców. Artysta zaprosił do wnętrza pierwszej Bramy, której bryła przypomina dziób statku nieuchronnie zbliżający się do katastrofy [1]. Wejście, wąskie, przeprute na osi całego założenia, wprowadza w przestrzeń naznaczoną specyfiką okrętową. Ta metafora tonącego statku, poprzez materiał, konstrukcję, rozchwiane linie pionów i poziomów, ma wywoływać dyskomfort. Pierwotnie wnętrze wypełniały wyświetlane na ekranach hasła i cytaty wyrwane z totalitarnych i demokratycznych gardeł anonimowych piewców idei. Dziś wyświetlacze są czarne i martwe, a wnętrze Bramy stało się brudnym i odpychającym gniazdem dla szczurów i ludzi.
Stojąc w Bramie okrakiem, by nie zapaskudzić butów od walających się wewnątrz śmieci, pustych butelek, mokrych plam moczu i ludzkich ekskrementów, wszyscy zebrani doznali tego brudu na sobie. Podniesiony przez artystę każdym ruchem miotły kurz połączony z dusznym odorem wywoływał niepokój i obrzydzenie. Staliśmy wszyscy w szalecie, a nie przy rzeczywistym monumencie, jak to ujął Waldemar Baraniewski, który upamiętnia i problematyzuje. Zaburza pamięć, nie pozwala jej zastygnąć we wspomnieniu[2].
Jak zaklęci, na wstrzymanym oddechu, obserwowaliśmy skoncentrowanego na czynności „sprzątacza”, „porządkowego” w czarnym garniturze, czarnych butach i białej koszuli. Ten uniform, atrybut przedstawiciela świata biznesu i urzędniczych resortów, został tu zrównany ze szmatą.
W rozdzieraniu naciętych przez artystę rękawów marynarki i koszuli uczestniczyli także zebrani. Czynność ta wymagała siły. Targnięcie na czysty garnitur stało się aktem współdziałania i współodpowiedzialności. „Rwij, niszcz, a ja posprzątam. Wytrę swoim ubraniem ten pomnikowy szalet. Ręce i tak już mam brudne!” – mógłby wykrzyczeć artysta w ferworze rozrywania i sprzątania, darcia i wycierania, niszczenia i porządkowania.
Akt rozcięcia przez artystę swojej marynarki, później białej koszuli, paraliżował. Brud i rdza wtapiały się w materiał.
Kiedy śmieci znalazły się już w plastikowych workach, performer rzucił pliki czerwonych kartek z wydrukowanymi zdaniami:
„NIGDY NIE BYŁO SPOŁECZEŃSTWA DEMOKRATYCZNEGO, KTÓRE POZBAWIONE BYŁOBY SIŁY NAPĘDOWEJ DESPOTYZMU, CO WIDAĆ SZCZEGÓLNIE WYRAŹNIE W NOWYCH POSTKOMUNISTYCZNYCH KRAJACH”
„DEMOKRACJA STAŁA SIĘ TYRANIĄ WYBRANYCH”
„TO WŁAŚNIE DESPOTYZM I TYRANIA WYBRANYCH ELIT MAJĄ OGRANICZONĄ WOLNOŚĆ W DEMOKRACJACH”
„NIE MA NIC BARDZIEJ ŻAŁOSNEGO NIŻ KONSEKROWANA AWANGARDA I KONTESTATORZY NA WEZWANIE PRZEMAWIAJĄCY Z MARMUROWYCH PIEDESTAŁÓW PODPIERANYCH PRZEZ PAŃSTWO I KAPITAŁ”
„ORGANICZNA RESZTA SPADKOWA OBYWATELSTWA, ZEBRANA W PAKIET UBEZPIECZEŃ, BANKOWOŚCI, SŁUŻBY ZDROWIA I PREFERENCJI PRODUKCYJNYCH JEST STOPNIOWO REDUKOWANA DO FORMY URZĄDZENIA REJESTRUJĄCEGO KARĘ ZA NARUSZENIE LUB NAGRODĘ ZA POSŁUSZEŃSTWO TYM STRUKTUROM”
Stojąc w pierwszym szeregu można było poczuć się wywołanym do odpowiedzi. Kartki nie poszybowały w górę, tylko zostały rzucone z impetem prosto w twarz. Mogło zaboleć.
„Bramy Wolności” Klamana, wzniesione z tej samej rdzawej blachy co budowane przez dziesięciolecia okręty, stanowią dziś antytezę Centrum Solidarności i egzemplifikują los zniszczonej, rozdartej i zaśmieconej Stoczni.
Klaman zatytułował swój performance „Kapitalibalizm 2”, nawiązując w ten sposób do wcześniejszego wystąpienia, które miało miejsce w galerii Warszawskiego Aktywu Artystów w 2007 roku[3]. Tam również motyw Stoczni wyznaczył ramy dla podjętej przez artystę walki o mit samej „Solidarności”. Dla Klamana „ta” historia jest wciąż żywa, stanowi ruchome i giętkie tworzywo, które podlega nieustannym procesom zawłaszczania i politycznym manipulacjom. Idea Solidarności i idea stworzonych przez artystę „Bram Wolności” rozpłynęła się w strukturach wypracowywanej z trudem polskiej demokracji. Czy potencjał ruchu obywatelskiego ma jeszcze sens i siłę realnego odczarowywania świata? Rzucone przez Klamana „czerwone” hasła są równie radykalne, jak te odczytane dziesięć lat wcześniej w Warszawie. Tyle tylko, że nie stawiają wymagań jednostce, ale krytycznie, twardo, z wyczuwalnym rozgoryczeniem, określają obecną sytuację w Gdańsku i w Polsce. Brak społecznego zaangażowania równy jest oddaniu władzy w ręce „zniewolonej” kliki na co dzień z dumą przywdziewającej tylko z pozoru czysty garnitur.
Kto się boi wejść do bramy?
Kto posprząta ten śmietnik (najnowszej polskiej historii)?
Kto widzi, a kto jest ślepy? I kto niechybnie wdepnie w gówno?
Bo jedno sprzątanie tego mikroświata w Bramie nie zmieni …
[1] http://www.magazynsztuki.eu/teksty/nie-pamieci-grzegorza-klamana-o-tym-co-dzieje-sie-z-bramami-wolnosci/
[2] W. Baraniewski, Bramy Wolności, [w:] Klaman, Instytut Sztuki Wyspa, 2010, s. 133.
[3] http://archiwum-obieg.u-jazdowski.pl/recenzje/5585
Fot. Jarek Bartołowicz