Anka LEŚNIAK | Rewolucjonistka w Gdańsku. Praca site-specific inspirowana radykalną postawą Stanisławy Przybyszewskiej

 


„…zastrzegam sobie całkowite posiadanie swego życia – czyli Wolność przez duże W – za wszelką cenę. Dość wysoką. Godności przede wszystkim. No, i komfortu. I bezpieczeństwa”[1].

Ta radykalna deklaracja została złożona w liście młodej pisarki – Stanisławy Przybyszewskiej do siostry jej matki – Heleny Barlińskiej. Słowa te pisze niespełna trzydziestoletnia kobieta i jak pokażą kolejne lata, wypełni swoje postanowienie ze wszystkimi jego konsekwencjami.

Stanisława Przybyszewska – dla mnie kobieta nieumiejscowiona w historii, dla niektórych jedna z najbardziej interesujących postaci międzywojennej sceny literackiej, dla innych, jeśli w ogóle rozpoznawalna, to jako nieślubna córka młodopolskiego skandalisty – Stanisława Przybyszewskiego i malarki Anieli Pająkówny, ponadto narkomanka i bohaterka plotki o jej rzekomym romansie w własnym ojcem.

Przybyszewska żyła zaledwie trzydzieści cztery lata. Urodziła się w Krakowie, zmarła w Gdańsku, gdzie spędziła ostatnie lata swego życia. Jej życie to jak mówi gdańska przewodniczka Anna Sadowska – biografia przecięta na pół, w której po latach podróży z matką po Europie, nauce na zagranicznych pensjach, a następnie w nauczycielskim gimnazjum w Krakowie, studiach uniwersyteckich w Poznaniu, kontaktach z tamtejszymi ekspresjonistami i debiutu na łamach Zdroju, następuje okres izolacji od świata, utraty kontaktu z rzeczywistością. Pisarka zatapia się  w świecie bohaterów jej twórczości – czasach rewolucji francuskiej.

Stanisława Przybyszewska długo była interpretowana w świetle, a właściwie w cieniu biografii jej ojca. Postrzegana była jako nieszczęśnica, nieślubne dziecko, przez które matka doświadczała towarzyskich afrontów. Osierocona jako jedenastolatka przez matkę zmarłą na gruźlicę, także przedwcześnie owdowiała po Janie Panieńskim, nauczycielu wspomnianego Gimnazjum Polskiego, malarzu, który w niewyjaśnionych okolicznościach zmarł na stypendium w Paryżu. Wtedy to Przybyszewska zostaje sama w Gdańsku, gdzie przeprowadziła się wraz z mężem. Tu też dokonuje swojego żywota w ubóstwie, artystycznie niedoceniona, co jakoby przypieczętowuje los nieszczęśnicy. Taka perspektywa daje nam więc obraz Przybyszewskiej jako postaci biernej, która nie poradziła sobie z życiem, które wyrzuciło ją do gdańskiej samotni.

Badaczką, która poddaje w wątpliwość tę perspektywę jest Ewa Graczyk. Decyzja pisarki o pozostaniu w Gdańsku przestaje wydawać się kompletnie irracjonalna, jeśli przypomnimy sobie, że Wolne Miasto Gdańsk było sztucznym tworem między dwoma narodami i państwami. Właśnie z perspektywy Gdańska dobrze widoczny był tymczasowy ład Europy. Gdańsk był dla Przybyszewskiej samotnią i punktem obserwacyjnym wzbierającej fali nowego barbarzyństwa, zwiastuna II wojny światowej. Tutaj powstaje jej najbardziej znany dramat Sprawa Dantona, w którym Przybyszewska przeciwstawia sobie dwie figury – Robespierre’a i Dantona, symbolizujące  geniusza i lud. Pierwszego z nich niemal wielbi, przypisując mu zdolność do przenikliwości i poświęcenia siebie i innych w imię wyższego dobra. Drugi jest sprytnym populistą, któremu obce są wyższe wartości. Dramat Przybyszewskiej można więc czytać jako studium mechanizmów władzy i tego, co dzieje się, gdy w granicznych sytuacjach zachodzi walka o nią. Jej utwór więc wszystkich przełomowych momentach polityczno-społecznych będzie się reaktualizował.

Ten fakt być może tłumaczy chwilowe powroty i zaniki pamięci o Przybyszewskiej w szerszej świadomości społecznej oraz momenty historyczne, w których to się działo. Ponowne zainteresowanie jej osobą i twórczością na szerszą skalę pojawia się w latach  80. XX w. W listopadzie 1980 roku Andrzej Wajda wraz z Maciejem Karpińskim wystawia Teatrze Wybrzeże Sprawę Dantona, on również dwa lata później realizuje film Danton. Zostają wydane trzy tomy Listów pisarki, Maria Janion i badaczki z jej kręgu rozpoczynają akademicką dyskusję o Przybyszewskiej [2]. Czyżby w stanie zawieszenia, napięcia i beznadziejnej egzystencji stanu wojennego w Polsce, jakby w ciszy przed burzą epokowych zmian w Europie, które rozpoczną się od Polski, lektura dramatów Przybyszewskiej i jej biografia stała się znów aktualna?

W spektakularny sposób na deski teatru Sprawa Dantona powraca już w nowej, zdawałoby się okrzepniętej rzeczywistości polskiej w 2008 roku. Zostaje wystawiona za sprawą Jana Klaty, młodego, ale już działającego z rozgłosem reżysera teatralnego w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Klata argumentując swój wybór zauważył, że Przybyszewska pokazuje ludzi z czasów rewolucji francuskiej, kiedy to w krótkim czasie skumulowały się zmiany, które zazwyczaj następują na przestrzeni kilku stuleci. A podobne „ruchy tektoniczne” jak mówi reżyser przeżywaliśmy po 1989 roku [3]. Nie minęło 10 lat od przedstawienia Klaty, a „kumulacja zmian”, o której reżyser mówi w czasie przeszłym, wydaje się być dopiero przed nami. Stoimy w obliczu ogromnej niepewności społeczno-politycznej na skalę nie tylko polską.

Postacią Przybyszewskiej zaczęłam interesować się w 2013 roku. Dwa lata później, w 80. rocznicę śmierci pisarki Opera Gdańska wystawia sztukę w reżyserii Zygmunta Krauze Olimpia z Gdańska, IKM organizuje spacery szlakiem pisarki, zostaje wydana książka Cyrograf na własnej skórze zawierająca zbiór opowiadań pisarki. Wszystkie te działania mają jednak charakter badawczy lub popularyzatorski. Pojawiają się również artystyczne interpretacje jej życia i twórczości, jednak dzieje się to w teatrze, operze, filmie, przy użyciu anegdoty i narracji. Ja próbowałam przełożyć biografię Przybyszewskiej i jej znaczenia na język właściwy sztuce instalacji, sztuce site-specific, która uruchamia inne pokłady wyobraźni i intelektu niż teatralna czy filmowa fabuła, a także inne znaczenia niż przedstawiający obraz czy rzeźba, gdzie odbiorca podążając za znanymi mu konwencjami i formami komunikacji, zatrzymuje się na powierzchownym odbiorze, ulegając iluzji „zrozumienia”.

Instalację inspirowaną postacią Stanisławy Przybyszewskiej zrealizowałam w 2016 roku przy Placu Wałowym w Gdańsku, a więc w okolicy, w której mieszkała. Blisko stąd do budynku, w którym przed wojną mieściło się gimnazjum, a ostatnio Centrum Szkolenia Ustawicznego. Przybyszewska, jak wspomniałam, mieszkała w przyszkolnym baraku, który został rozebrany. Położony był na tyłach szkoły, naprzeciwko boiska, na co często narzekała, gdyż krzyki chłopców grających w piłkę nożną przeszkadzały jej w pracy. Wnętrze było ciemne i wilgotne. Przed budynkiem dawnego Gimnazjum Polskiego stoi teraz kamień z tablicą pamiątkową poświęconą pisarce. Był to jedyny ślad po niej w przestrzeni miejskiej Gdańska. Jej grób nie zachował się, a dom kultury, którego była patronką zrzekł się jej imienia na rzecz Jana Pawła II.

Instalację zrealizowałam na górnej części budynku kamienicy przy Placu Wałowym 13. Dominuje w niej  czarny napis widoczny na płytach zakrywających wnęki okienne. Użyłam czcionki  o nazwie Robespierre, nawiązując tym do wodza rewolucji francuskiej, którego postać fascynowała Przybyszewską. Napis „zastrzegam sobie wyłączne posiadanie swego życia” to cytat ze wspomnianego już listu Stanisławy Przybyszewskiej do jej ciotki, w którym Przybyszewska informuje krewną, że od teraz zamierza całkowicie poświęcić się swojej pasji – pisarstwu.

Cytat „zastrzegam sobie całkowite posiadanie swego życia” był już kilkakrotnie przytaczany w kontekście Przybyszewskiej w różnych źródłach. Osobom zaznajomionym z twórczością i biografią ułatwia więc odczytanie znaczeń instalacji. Bez znajomości tekstów Przybyszewskiej, również brzmi on bardzo mocno. Dla mnie wybrzmiał ponownie w kontekście  toczącej się właśnie napiętej debaty w sferze publicznej o prawach kobiet w Polsce. Tak był interpretowany przez osoby, które przechodziły obok instalacji. Został więc ponownie odczytany w nowym kontekście polityczno-społecznym, nabrał nowych znaczeń, zachowując pierwotną intencję, a więc dążenie do decydowania o sobie i zachowania własnej podmiotowości.

Literniczą kompozycję dopełnia obiekt – forma w kształcie stalówki pióra nawiązuje też do rzutki Darts. Rzutka trafia do celu, ale może też być niebezpiecznym narzędziem. Jak pasja  twórcza, która może uskrzydlać ale też ranić. Stanisława Przybyszewska zmarła młodo, a przyczyną śmierci był wyniszczający nałóg narkotykowy, który w obliczu niepowodzeń autorki w staraniach o wystawienie jej sztuk nasilał się, aż do całkowitego uzależnienia, wyniszczenia i destrukcji pisarki.

Instalacje artystyczne na opuszczonych budynkach, których przykładem jest praca inspirowana biografią Stanisławy Przybyszewskiej są dla mnie rodzajem symbolicznej rewitalizacji miejsca, które poprzez utratę swojej dotychczasowej funkcji staje się dla mieszkańców i przechodniów niewidzialne, bądź razi ich poczucie estetyki. Interwencja artystyczna w takich miejscach stwarza przestrzeń do dialogu. Czasami podczas realizacji pracy mieszkańcy zadają pytania, komentują lub poprzez skojarzenia z otaczającą ich rzeczywistością czy własnymi wspomnieniami utożsamiają się z powstałą w ich otoczeniu instalacją.

Rewolucyjność Stanisławy Przybyszewskiej przejawia się dla mnie przede wszystkim w jej radykalnej, bezkompromisowej postawie życiowej, w której wyrzekła się życia w imię sztuki. Jak podsumowała Ewa Graczyk w dyskusji towarzyszącej otwarciu instalacji przy Placu Wałowym – „Przybyszewska nie ma swojego miejsca, co co chwilę <<zapada się>>, co sobie o niej przypomnimy, to za chwilę zapominamy. To na pewno jest związane z tym, że była pisarką a nie pisarzem. Gdyby była pisarzem, byłoby na pewno inaczej. Ale politycznie też jest ciężka, bo była rewolucjonistką, prawdziwą rewolucjonistką. Kapitalizm był dla niej ustrojem przerażającym. Miała skrajnie lewicowe poglądy” [4]. Graczyk nazywa jej postawę rewolucyjną gnozą.

„Zastrzegam sobie wyłączne posiadanie swego życia!” – hasło wyrwane z kontekstu listu i  będące deklaracją postawy artystycznej, przeniesione w przestrzeń publiczną staje się postulatem społecznym. Tym razem zinterpretowane zostało w kontekście czarnego protestu, choć projektując instalację i wybierając ten akurat cytat nie miałam jeszcze świadomości nadchodzących wydarzeń. Paradoksalnie więc słowa Przybyszewskiej – Ateny córki Zeusa – jak określa się w feminizmie racjonalne, zimne kobiety, które wyskakują z głowy swojego ojca i nie chcą mieć nic wspólnego z kobiecością – zostały odebrane jako polityczna deklaracja w obronie praw kobiet. Bo im mniej wolności, tym bardziej polityczny jest gest artystyczny.


PRZYPISY

[1] Do Heleny Barlińskiej, w: Stanisława Przybyszewska Listy, t. 1, Gdańsk 1978, s. 352.

[2] Dramaty pisarki wystawiano sporadycznie w latach 60. i 70., jednak dopiero lata 80. przynoszą pierwszą poważniejszą refleksję nad fenomenem jej postawy i pisarstwa.

[3] Sprawa Dantona w reżyserii Jana Klaty, „Culture.pl”, http://culture.pl/pl/dzielo/sprawa-dantona-w-rezyserii-jana-klaty.

[4] Zastrzegam sobie wyłączne posiadanie swego życia, Panel dyskusyjny poświęcony Stanisławie Przybyszewskiej i związanej z nią instalacji przy Placu Wałowym 13 autorstwa Anki Leśniak, http://www.invisiblewomen.info/przybyszewskadyskusja.html

Zdjęcie przewodnie  [za:] https://historia.trojmiasto.pl/Patroni-tramwajow-Stanislawa-Przybyszewska-n108828.html


Anka Leśniak

Artystka, teoretyczka sztuki. Absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi (2004) i Historii Sztuki ukończonej na Uniwersytecie  Łódzkim (2003). W 2016 roku obroniła doktorat na Wydziale Rzeźby i Intermediów Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, gdzie obecnie pracuje. W latach 2006-2014 redaktorka naczelna portalu Łódź-art (www.lodz-art.eu). Od 2009 roku członkini Stowarzyszenia Sztuka i Dokumentacja. Stypendystka MKiDN w 2011 roku, laureatka Stypendium Prezydent Miasta Łodzi dla twórców i animatorów kultury w 2015 roku, w 2016 roku otrzymała stypendium Kulturalne Miasta Gdańska oraz stypendium KulturKontakt w Wiedniu. Od kilku lat realizuje prace site-specific na opuszczonych budynkach oraz poszukuje historii kobiet z różnych powodów zapomnianych lub pomijanych. Stosuje tu metodę „artystycznego śledztwa”. Autorka książki Invisible inVisible / Niewidzialne Widzialnego. Kobiety Nieumiejscowione w historii. Instalacje artystyczne na opuszczonych budynkach (2017).


 

Dodaj komentarz